- Było poważnie? – dodała sąsiadka.
- Cóż… - zająknęłam się – Pamiętacie, że zabroniła mi się spotykać z kumpelami, no nie?
Oboje przytaknęli.
- No właśnie. Tylko że ja i tak się z nimi umówiłam. Wczoraj – kopnęłam leżący na ulicy kamyk – Wiecie, początkowo planowałam wcisnąć ciotce jakiś kit i się wymknąć. Ale potem pomyślałam sobie, że w sumie to ja się z nią kłócić nie chcę.
- Powiedziałaś jej? – Harriet aż przystanęła. Skinęłam głową – A ona co na to?
- Nie była zbyt zadowolona. Nadal uważa, że „to nie jest towarzystwo dla mnie” – przedrzeźniłam Elaine, na co sąsiadka parsknęła śmiechem.
- A jakie jest, jej zdaniem? Bo, z tego co mi wiadomo, ona nie ma żadnego. Na własne życzenie zresztą.
Kolejny ciekawy wątek, pomyślałam. A to dopiero mój trzeci dzień tutaj. Czego jeszcze się dowiem?
- No jak to: jakie? Nie wiesz? – wtrącił Danny, częstując mnie chipsami – Łysiejący tyczkowaty szoferek z blond peruką, no kandydat zaiste idealny! – na jego twarzy błąkał się ironiczny uśmieszek.
- To jest peruka? – zdziwiłam się.
- Oczywiście, kochaniutka – odparła Harriet – Wybacz, przerwałam ci. Jak się to potoczyło?
- Przegadałam ją – ugryzłam kawałek – Kogo jak kogo, ale przyjaciółek nie dam sobie zabrać. Wystarczy, że ktoś już zabrał mi matkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz