Nie naciskał. Zerknął na zegarek.
- Jeszcze chwila. Uwierz mi, że warto. Okolica jest piękna, zwłaszcza stawy. Za dzieciaka chodziliśmy tam całą bandą karmić kaczki.
- No to naszą ulubioną rozrywką było wypisywanie po starych budynkach – zaśmiałam się szczerze na wspomnienie zakradania się do zapomnianych ruder gdzieś na drugim końcu miasta – Kiedyś prawie nas przyłapali, chyba nigdy tak szybko nie uciekałyśmy.
- Mogłyście tak sobie wychodzić? – zainteresował się.
- Byle byśmy wróciły przed ciszą nocną. Raczej nie sprawiałyśmy problemów, wychowawcy nam ufali – dostrzegłam idącego w naszą stronę burego kota – Hej, maluchu – wyciągnęłam ku niemu dłoń. Podsunął łebek do głaskania, a ja mówiłam dalej – Wiadomo, zdarzały się jakieś awantury, głównie wśród dzieciaków. Jeden oskarżył moją współlokatorkę o kradzież telefonu.
- I jak to się skończyło?
- Brat smarkacza chciał ją wrobić – wzruszyłam ramionami, kot ocierał się o moje nogi. Delikatnie wzięłam go na ręce, po chwili ułożył się na mojej spódnicy – Telefon znaleźli w jego pokoju. Koleś średnio trzy razy w miesiącu wszczynał jakieś bójki. Chyba mieli go przenosić, ale młody protestuje. W sumie mu się nie dziwię, nie ma nikogo innego. Ojciec pije, matka wyjechała.
Crible już miał coś odpowiedzieć, gdy z naprzeciwka nadeszła Harriet. Roboczy strój zmieniła na luźny T-shirt, dżinsy i trampki, rozpuściła włosy.
- Tu jesteś, łobuzie! – wzięła kota z moich rąk – Madison musiała zostawić uchylone drzwi.
- Nic się nie stało, jest uroczy.
- Uroczy, ale drań. Zaraz wracam.
Kilka minut później wyruszyliśmy. Z błogością chłonęłam rześkie czerwcowe powietrze. Obejrzałam się na dom ciotki powoli znikający w oddali. Po drugiej stronie ulicy dostrzegłam przystanek. Na szczęście autobus do centrum kursował dość często, Nie zamierzałam prosić Kennetha o podwożenie do szkoły. Pragnęłam, żeby moje życie nie odbiegało znacząco od tego sprzed piątkowego popołudnia.
- No dobra, młoda damo – odezwał się Crible, otwierając trzymaną w rękach paczkę chipsów – Teraz już nie masz wymówek. Opowiadaj, co wczoraj zaszło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz