- Tak uważasz? – uniosła brwi, Crible znów znacząco odkaszlnął.
- Bez powodu by mnie nie oddała, nie uciekła, cokolwiek się wtedy stało – zacisnęłam pięści – Zastanawiała się pani, dlaczego Elaine wezwała Kennetha do salonu.
- Daj spokój, wpadła tam jak oparzona i zatrzasnęła mi drzwi przed nosem – przewróciła oczami – Nigdy jej takiej nie widziałam.
- A, bo powiedziałam, że jestem jej wdzięczna – wypaliłam.
- Że niby jaka jesteś? – spytał powoli Danny, uważnie mi się przyglądając.
- Wdzięczna – powtórzyłam spokojnie – Wdzięczna za to, że mnie wzięła.
Gwizdnął z podziwem.
- Dziecko kochane… - Harret pogłaskała mnie po ramieniu – Nawet sobie nie zdajesz sprawy, jaką rewolucję wywołałaś.
- Słyszała pani, o czym dyskutowali? – trochę się przestraszyłam.
- Uwierz mi, że chciałabym. Wysłali mnie do gabinetu Lockwooda, niby po jakieś faktury.
Spochmurniałam. Harriet wciąż trzymała mi dłoń na ramieniu, miała takie łagodne spojrzenie.
- Hej, złotko. Spójrz na to tak. W końcu normalnie z tobą porozmawiała, co nie? Puściła cię do koleżanek. Przestała cię traktować jak…
- … przykry obowiązek?
- Ty to powiedziałaś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz